czwartek, 19 grudnia 2013

Zombies!!! - czyli o tym, że eauoeaueoaueueeuuuuu

Szybko zamknąłem drzwi od szopy. W środku leżała lekko zardzewiała piła łańcuchowa. Dla mnie jednak była najpiękniejszym przedmiotem na ziemi... Modliłem się tylko, żeby było w niej paliwo. Słyszałem już powolne szuranie na podjeździe. Pociągnąłem za linkę. Nic. Zakląłem i szarpnąłem mocniej. Piła zakasłała gwałtownie i zaczęła terkotać. Uśmiechnąłem się. Może jest jeszcze szansa. Wycelowałem łańcuch w stronę już wyłamujących się drzwi. W otworze po odgryzionej desce widziałem sinozieloną rękę z oderwanym palcem wskazującym. Szuranie nie ustawało. Wiedziałem, że będzie ich coraz więcej. Spojrzałem na tylną ścianką, gdzie wisiała jeszcze siekiera. Może jest jeszcze szansa...

Zanim recenzja, to krótka informacja. Gra ma już kilka lat (jest z 2001 roku, a druga edycja z 2006), ale nadal można ją kupić i to zaledwie za 100zł! Dodatki też nie straszą ceną. Przynajmniej nie tak jak kiedyś...

Uuuuuuu, czyli zarys
Ileż to filmów o hordach zombie obejrzało każde z nas. Ile książek i komiksów z jakże soczystymi ilustracjami przedstawiającymi odrywane kończyny. I zawsze w tych historiach istotna byłą grupka kilku osób, która próbowała sobie utorować drogę do wolności. Nigdy nie chcieliście uczestniczyć w walce z setkami martwych, lecz wciąż maszerujących ludzi?! Gra Zombies!!!, stworzona przez Twilight Creation Inc. posiada właśnie ten ulubiony przez nas klimat. Sama w sobie, gra nie posiada fabuły i jest banalnie prosta. Jedyne co gracze wiedzą, to:
miasto zostało opanowane przez nieumarłe zastępy,
na niczyją pomoc nie mogą liczyć,
niewielka ilość amunicji musi uratować im życie,
przeżyć mogą jednie docierając do helikoptera (w którym jest tylko jedno wolne miejsce), lub zabijając 25 zombie.

Eeeeuooo, czyli wykonanie
Solidne, tekturowe pudełko nie za bardzo chce się otwierać, lecz gdy zdejmiemy wieczko ujrzymy stos elementów umożliwiających nam rozgrywkę. 100 figurek zombie podzielonych na szare - męskie i zielone - żeńskie, 30 elementów miasta, 50 kart wydarzeń i przedmiotów, 6 figurek graczy, 30 znaczników życia, 60 znaczników naboi, 2 kostki sześciościenne oraz instrukcja. Figurki zombiaków wykonane z lekkiego plastiku wyglądają na solidne, lecz w ich przypadku najważniejsza jest ilość, która zapowiada kłopoty jakie gracze będą mieli, gdy tylko ich pionki znajdą się na planszy. Tekturowe elementy miasta są kwadratami, na których wyróżniono ulice oraz ważniejsze budynki (szpital, supermarket, sklep z zabawkami itp.). Karty wydarzeń wymagają dokupienia specjalnych koszulek, gdyż nadmierne eksploatowanie gry może przyczynić się do ich wytarcia. Same plansze zniszczonego miasta tworzą cudowny klimat, a dodanie do tego rysunków na kartach, przedstawiających ociekające krwią zombie, czy przerażonych ludzi...to trzeba samemu zobaczyć.
Aaaeeeoouuhhhhh, czyli zasady
Jak już wspomniałem, ogólny sens rozgrywki jest banalnie prosty. Sama instrukcja to kartka A4 złożona na pół, a jej przeczytanie nie zajmuje więcej niż 10 minut. Wszystkie niejasności są dokładnie opisane na samym końcu, tak więc nie ma żadnych niedomówień. Gracze kolejno dokładają elementy do mapy miasta, po której będą się poruszać. Na każdym kwadracie natychmiast pojawiają się żywe trupy. Ciekawym rozwiązaniem jest to, że gracze nie współpracują ze sobą, a wręcz przeszkadzają sobie nawzajem. Dzieje się tak, gdyż zwycięzca może być tylko jeden. Idąc zgodnie z ruchem wskazówek zegara każdy wykonuje ruch po mapie, a następnie przemieszcza kilka zombiaków. Można w ten sposób oczyścić sobie drogę, lub spowodować porażkę kolegi siedzącego obok. Z pomocą przychodzą nam dodatkowo karty, których każdy gracz posiada zawsze trzy. Jedne mogą nam dostarczyć broni, niezbędnych punktów życia, lub naboi. Reszta służy już tylko do zapełniania ulic i budynków umarlakami, które aż proszą się o eksterminację.

Wynik każdej walki gracza z potworem jest uzależniony od rzutu kostką. Wynik 1-3 oznacza porażkę, a 4-6 zwycięstwo. Na szczęście pechowe rzuty wspierać można nabojami, z których każdy dodaje do wyniku +1. Co więcej, nawet śmierć nie powoduje wyeliminowania gracza z rozgrywki, a jedynie jego „reset” do początkowej ilości życia i naboi, oraz powrót na plac startowy. Częstą sytuacją jest, że ktoś jest jedną przecznicę od helikoptera i... …musi wracać na początek mapy, ogołocony z uzbieranej broni.
Iiiooouuu, czyli coś ekstra
Dla tych, którzy uważają, że 100 zombiaków to za mało, mam dobrą wiadomość. Twilight Creation Inc. wypuściło 9 dodatków, z których każdy dostarcza kolejne figurki (zombie radioaktywne, psy, klauni), elementy mapy (baza wojskowa, market, cyrk), czy karty wydarzeń. Niestety gra nie została do dziś przetłumaczona na język polski, co może przeszkadzać osobom, które nie znają dobrze języka angielskiego, który widnieje na kartach. Sam posiadam jedynie wersję podstawową (second edition) i zapewnia ona wiele frajdy podczas każdej z około godzinnych rozgrywek.
Plusy:
+ kupa zombiaków!
+ rozgrywka zbalansowana nawet dla 6 graczy
+ wciąga
+ ma odpowiedni klimat zaszczucia nieumarłymi hordami

Minusy:
- trzeba dokupić dodatki
- póki co jedynie angielska wersja językowa

Ocena 9/10





Recenzja znajduje się również na portalu BoardTimes.

Uwielbienie "pustostanu"

Jak smutnym jest dzisiejsza celebracja głupoty i pustych głów w dzisiejszych czasach. Dlaczego seks bez zobowiązań, alkoholizm, nieprzestrzeganie zasad dobrego smaku, zachowania obrzydliwe i wulgarne do granic możliwości są uznawane za szczyt dobrego żartu i geniusz?
Dlaczego spędzanie czasu w gronie znajomych kończy się popijawą do utraty przytomności, a czasem nawet permanentnym uszczerbkiem na zdrowiu? I dlaczego wyżej wspomniane tragedie nie są źródłem przemyśleń nad własnym postępowaniem, tylko "śmiesznymi" historiami opowiadanymi na portalach społecznościowych?
Dlaczego w telewizji pojawiają się programy bez żadnego sensu, czy przesłania, a mające na celu jedynie zaspokoić potrzeby najbardziej prymitywne? Skąd uwielbienie "pustostanu" jakim niewątpliwie jest "Warsaw Shore", tak adorowane przez tłumy młodzieży? Dlaczego wzorem i modelem dla ludzi stają się pozbawione mózgu osiłki i wytapetowane, pozbawione zahamowań wulgarne pannice?
Dlaczego doczekałem się dni, w których mówię "co się dzieje z dzisiejszą młodzieżą?", gdy sam jeszcze nie jestem przecież stary? Dlaczego z przerażeniem odnotowuję, że rozmowy są coraz częściej "o niczym" i składają się ze skrótowców i memów?
I wreszcie dlaczego wśród wielu młodych ludzi, chełpiących się totalnym brakiem ograniczeń i pełnym uwielbieniem rozpusty wykształca się perfidny i brutalny pseudopatriotyzm? Skąd u nich nagła potrzeba "obrony" narodu? Skąd ujawniające się pokłady faszystowskiej i nazistowskiej energii? Skąd tyle  nienawiści do środowisk LGBT?
Gdzie podziała się konstruktywna dyskusja? Co stało się ze zdrowym rozsądkiem. Gdzie jest zdrowe poczucie humoru - tego z dobrym smakiem?

Dużo pytań, a ciężko o choć jedną, sensowną odpowiedź. I dlaczego?